"Wszyscy, którzy popierają aborcję, zdążyli się już urodzić" R. Reagan



Nigdy jeszcze chyba się tu zbytnio nie wypowiadałam na ten temat, no ale czuję, że najwyższy czas. To niedorzeczne, że Sejm zamiast zajmować się szeroko pojętą walką z koronawirusem znów wyciąga tematy zastępcze. Bo terminy. Ale serio? Teraz?


Na wstępie zaznaczę, żeby później nie było niedomówień, żeby nikt nie przeoczył. Jestem za tym, by ustawa została taka jaka jest. Uważam, że jest to kompromis póki co najlepszy. Na razie nikt nie wymyślił niczego lepszego. 
Popieram edukację seksualną, bo to co mamy obecnie to jest parodia edukacji. Ręka w górę kto w ogóle chodził na WDŻ. Ale nie popieram szerzenia zboczeń jak :Radość i przyjemność z dotykania własnego ciała, masturbacja w okresie wczesnego dzieciństwa 0-4, edukacji na temat masturbacji dzieci, antykoncepcja w wieku 6-9 lat (serio, obczajcie sobie dobrze powyższy link, który pochodzi ze strony odpowiedzialnygdansk). Trzeba to zrobić z głową. 

Ale nie o tym.
Nie każdy musi mieć dzieci. Nie każdy musi chcieć mieć dzieci. Ale może jak tak bardzo nie chcecie mieć dzieci to podwiążcie sobie jajniki? No ja wiem, że to jest ryzykowne i tak dalej a aborcja nie jest? I proszę mi nie wyjeżdżać, że taka jestem mądra, bo mam zdrowe dzieci i nie musiałam rodzić dziecka, o którym wiedziałam, że zaraz umrze bo powtórzę, to mamy w obecnym prawie, które popieram.

Ale doskonale wiem, gdzie leży problem.
I nie wiem czy kiedyś się dogadamy. Nigdy wszystkie strony nie będą zadowolone, bo tu nie chodzi o samą aborcję tylko o definicję ciąży. Zwolennicy aborcji krzyczą, że to nie dziecko, to zlepek komórek jest, płód - nie człowiek. Dodam tylko, że serce zaczyna bić kilkanaście dni po zapłodnieniu (16 o ile się nie mylę). Kobieta, która nie planuje ciąży nawet jeszcze o niej nie wie, prawdopodobnie czeka na okres. Ale w sumie nie wiadomo czyje to serce. Kosmity? Rąk nie ma, nóg też. Nie wiadomo. Płód - nie człowiek.
Jeśli kogoś dźgniemy nożem i jego serce przestaje bić to znaczy, że go zabiliśmy. Jeśli serce w macicy przestaje bić to mówimy, że aborcja, że nic się nie stało. Małe coś. Było nie ma.

Szkoda, że przy tym całym krzyku "Moja macica - moja sprawa" nie mówi się o psychologicznych konsekwencjach aborcji, o ryzyku związanym z zabiegiem i o ryzyku niepłodności czy nawet bezpłodności. Szkoda, że Ci co krzyczą o aborcji powołując się na prawa człowieka nie widzą, że w macicy to też jest człowiek.

A najbardziej mnie wkurwia ta hipokryzja!
Aborcja a i owszem ale chrońmy zwierzęta, chrońmy robaczki, wszystko chrońmy tylko nie ludzi. I znów, oczywiście, że chrońmy zwierzęta ale zachowajmy priorytety, jakąś logikę.

O kant dupy to wszystko, bo przeginka jest w obie strony. Ze skrajności w skrajność.
Ja mówię: dopracujmy to, co jest. Zapewnijmy wsparcie kobietom stojącym przed trudną decyzją. Dajmy wsparcie kobietom w ciąży, które padły ofiarą gwałtu, żeby nie musiały przeżywać tej historii wiele razy. Popracujmy wreszcie nad edukacją seksualną ale zróbmy to mądrze. Dopóki wszyscy będą krzyczeć to tak sobie będziecie krzyczeć raz na rok czy pół.

Tekst może chaotyczny ale pisałam na szybko.

Na koniec wrzucę coś co pewnie wielu się nie spodoba. To dla tych co mówią, że to nie dziecko, że to tylko ich sprawa. 

Photo by Alex Hockett on Unsplash










Komentarze