Nie przesadzajmy z tym rozwojem. Czy zapomnieliśmy czym są normy ?


Gdy przeglądam internet a dokładniej portale społecznościowe to mam dwa obrazy. Z jednej strony rodzice dzieci, którzy wykorzystują czas nauki na maxa. Mówię tu o czytających trzylatkach, mających w jednym paluszku układ słoneczny i księżyce Jowisza, mówiących najpewniej w dwóch językach. Z drugiej strony widzę osoby zszokowane faktem, iż trzylatka mówi "jak stara".
Już wyjaśniam o co mi chodzi. Pierworodna zaczęła mówić bardzo szybko. Mając półtorej roku budowała zdania 2-3 wyrazowe a jej mowa była zrozumiała nie tylko dla najbliższych. Słyszałam wówczas dużo zachwytów a i mi to sprawiało nie małą radość i dumę. W końcu po to godzinami czytałam bajki. Ale gdy teraz, gdy ma 3,5 roku słyszę zdanie "Jak ona ładnie/dużo mówi" to łapię się za głowę. A jak ma mówić ? Ma ponad trzy lata i to jest normalne. Później często pada zdanie, że jakieś dziecko znajomych czy rodziny jest w podobnym wieku a tak nie mówi.
To znaczy, że jest to problem. Mówiący trzylatek nie jest ewenementem to niemówiący trzylatek wykazuje jakieś opóźnienie/zaburzenie w tym zakresie.

Nie zrozumcie mnie źle. Cieszę się, że rozwinęła swoje umiejętności w tym zakresie. Gdyby jednak było inaczej nie podziwiałabym innych trzylatków tylko szukała przyczyn i rozwiązań naszego problemu. To tak jakby ktoś powiedział do rodzica dwulatka "O jacie, on już chodzi".
I żeby nie było. Nie chodzi mi tu tylko o mowę. Trzyletnie dziecko, które samo się ubiera to również nie powinno być jakieś wielkie zaskoczenie. Wiem co mówię, bo mam w domu półtoraroczny egzemplarz (a dokładniej 21 miesięczny jeśli lubicie liczyć), który potrafi ubrać skarpety i spodnie. Nie zawsze z powodzeniem, czasem z lekką pomocą ale coś kombinuje. Oczywiście uczy się od starszej i pewnie ona w jej wieku tego nie robiła (nie pamiętam szczerze mówiąc) ale to oznacza tylko, że się da. Jeśli niespełna dwulatka kuma czaczę to trzylatka już powinna (oczywiście pozaa dniami kiedy "nie umiem").
Podobnie jest piciem z normalnego kubka, smarowaniem chleba, nalewaniem sobie picia, ubieraniem i jeszcze całą listą innych rzeczy.
Ja jestem gdzieś po środku tych matek. Moje dzieci nie są jakoś wybitnie mądre i obudzone w środku nocy nie opowiedzą o cyklu życia żaby. Starsza ma kłopoty ze smarowaniem masła ale kurde, to nie znaczy, że trzylatek tego nie zrobi. Cieszę się z jej sukcesów, gdy w końcu ogarnęła ubieranie kurtki i nie myli już butów ale wiem że to jest ten czas. I to, że pewnych rzeczy nie umie to moje lenistwo.
Pamiętam gdy pracowałam w przedszkolu i 3-4 latki miały problem z ubieraniem czy korzystaniem z toalety. Wiem, że w przedszkolach Panie ubierają dzieciaki. Pomoc w ubieraniu a wyręczanie to dwie inne sprawy. Pozwólmy się naszym dzieciom rozwijać.
Nie udawajmy, że nie ma problemu w takich prostych kwestiach. Moje dziecko nie musi władać biegle angielskim ale może biegle ogarniać bałagan w swoim pokoju (co nie znaczy, że to robi ale walczę). A problemy rozwojowe próbuję rozwiązywać a nie zamiatać pod dywan udając, że ich nie ma.

Pozdrawiam.
Paulina

Komentarze