Jak dałam sobie wcisnąć MM



Drugiej nocy Majka strasznie płakała, nie pomagało przystawianie do piersi, noszenie, bujanie, przytulanie. Czytałam, że może pojawić się kryzys i owszem piersi miałam pełne, jednak ona nie chciała jeść.


Wzięłam ją na ręce i chodziłam po sali. Trochę pomogło, niestety nie na długo. Płacz usłyszała położna, więc czym prędzej przyszła z pomocą a raczej z butelką.

Byłam wystraszona, wręcz przerażona. Bałam się, że coś jest nie tak jednak wiedziałam, że podanie butelki to nie najlepszy pomysł. Grzecznie podziękowałam. Położna mimo to zostawiła butelkę na szafce mówiąc, żeby dać dziecku jak dalej będzie płakać.

Na szczęście mała się trochę uspokoiła i zasnęła. Nie trwało to długo i Majka znów zaczęła płakać. Znów zawitała położna. Spytała czy dałam butelkę. Coraz bardziej zirytowana odparłam, że nie. Spytałam, co to w ogóle jest (domyślałam się, że MM chociaż przeszło mi przez myśl, że to jakieś leki, pewności mieć nie mogłam). Podała nazwę jakiegoś mleka modyfikowanego. Powiedziałam, że nie będę jej dawać MM. Położna wyszła. Mała dalej płakała.


Zwątpienie..


Zaczynałam wątpić w swoje matczyne zdolności, przystawiałam, próbowałam tulić śpiewać, nosić nic. O butelce nie było mowy, zerkałam na nią z odrazą i złością.

Po raz trzeci przyszła położna. Bez ceregieli zabrała mi Małą i mimo moich protestów dała jej butelkę.
Majka początkowo nie chciała i nie potrafiła złapać po chwili jednak zassała. Po kilku łykach położna oddała mi dziecko. Majka złapała pierś i jak gdyby nigdy nic zaczęła jeść. Poczułam ulgę. Położna wyszła z triumfalną miną. A ja zaczęłam płakać.

Od początku nie chciałam dawać MM. Wiedziałam, że podanie mieszanki może spowodować późniejsze problemy laktacyjne. Byłam wściekła na nią i na siebie. Czułam się okropnie, miałam wyrzuty sumienie, że nie potrafię dostatecznie chronić własnego dziecka (wiem, że MM nie jest czymś złym, nie chodzi mi również o krytykę matek karmiących MM, wiedziałam jednak, że to nie dla mnie).

Do tej pory żałuję, że nie byłam bardziej asertywna oraz że nie złożyłam skargi. Mimo, iż wiedziałam, że bez zaleceń lekarza nikt nie ma prawa podać dziecku mieszanki.
Na drugi dzień gdy inna położna przyszła umyć Małą, zastrzegłam, by nie podawać jej butelki. Odparła zdziwiona, że nie zamierza. Opowiedziałam, jej o nocnych wydarzeniach. Tylko pokiwała głową.

Cóż, następnym razem będę mądrzejsza.




Komentarze