Dwa + .. o tym jak stopniał nasz zapał rodzicielski



Jeszcze na długo przed faktyczną decyzją o dziecku często rozmawialiśmy z Połówkiem o tym ile będziemy mieli dzieci, jakiej płci. Takie tam rozmowy, pewnie każdy tak ma.

Zawsze marzyłam o dużej rodzinie. Połówek również zwłaszcza, że sam ma pięcioro rodzeństwa.
Tak więc w wolnych rozważaniach wymarzyliśmy sobie nie małą gromadkę.

Chcieliśmy mieć czwórkę dzieci.


Jedno, później bliźniaki (najlepiej dwujajowe) i na koniec jeszcze jedno. W odstępie ok. 2 lat. Oczywiście, żeby było całkiem idealnie to miały być dwie dziewczynki i dwóch chłopców.
Tak to sobie wymyśliliśmy, a co !

Do tego piękny dom gdzieś na uboczu, co byśmy się wszyscy pomieścili.
My w sypialni z wielkim łożem. Dzieciaki w dwóch pokojach z piętrowymi łóżkami.
Salon z kominkiem.
Może mało oryginalnie. Pewnie większość z nas gdzieś po cichu o tym marzy.

Ale to było:

NASZE marzenie.
NASZ dom.
NASZ kominek.
NASZE wielkie łoże.
I  w końcu
NASZA gromadka dzieciaków.

Później plan miał stać się rzeczywistością.

Zaczęło się dobrze.


Zaszłam w ciążę. Jakoś dokulałam się do końca. Poród był znośny. Majka powolutku sobie rośnie. A nasza wizja rodzicielstwa nieco się kurczy.


4, 3, 2 .. 1?


Jeszcze gdy byłam w ciąży skłanialiśmy się już bardziej ku trójce niż czwórce.
Wizja bliźniaków odeszła w dalekie zapomnienie tuż po porodzie.
Obecnie jesteśmy na etapie „kiedyś będzie drugie”.

Czy rodzicielstwo nas dobiło?
Absolutnie nie !!
Po prostu bardziej realnie patrzymy na posiadanie potomstwa, bo wbrew naszym wyobrażeniom nie jest to bułka z masłem.
Jesteśmy jedynie przekonani, że mało wiedzą Ci, którzy nie mają własnych dzieci. :)

A jak było u Was ?
Kto miał na odwrót?


Komentarze