Czy w wychowaniu można sobie pozwolić na spontaniczność?


Jakiś czas temu moja mama zarzuciła mi, że w wychowaniu nie jestem spontaniczna i gdyby nie te wszystkie książki, to nie wiedziałabym co robić.
Cóż. Pewnie bym wiedziała, ale robiłabym to, co moja mama albo to co robią i radzą inni.
Co by mi to dało ?

Z pewnością powielałabym schematy np. zostawiając dziecko, żeby się wypłakało lub nie nosząc go, gdy tego potrzebuje (żeby się nie przyzwyczaiło).
Od tamtej pory próbuję sobie odpowiedzieć na pytanie:

Czy w wychowaniu można sobie pozwolić na spontaniczność?

W zasadzie już samo słowo "pozwolić" zwraca uwagę, iż spontaniczność jest czymś nie do końca pożądanym. Spontaniczność kojarzy się z chaosem, czymś nad czym do końca się nie panuje, czymś nie do końca przemyślanym.

Myślę, że można (a wręcz dobrze by było) pozwolić sobie na spontaniczność w zabawie z dzieckiem, w spędzaniu czasu wolnego czy nawet przygotowywaniu przyjęcia urodzinowego. Jednak wychowanie jest procesem długotrwałym. Samo w sobie zakłada jakiś cel, bardziej lub mniej określony. Jeżeli chcemy ten cel osiągnąć, to potrzebujemy planu.

Gdy ktoś postanawia, że schudnie to nie zrobi tego samym myśleniem. Musi znaleźć odpowiednią dietę, poszukać informacji o produktach, znaleźć nowe przepisy lub poszukać gotowych jadłospisów. Zaopatrzyć się w strój sportowy, zacząć ćwiczenia i to nie byle jakie. Powinien wiedzieć, co ćwiczyć, jak, kiedy, co jeść po treningu co przed itp., itd. Jeżeli chcemy kształtować w naszym dziecku określone cechy, musimy wiedzieć jakich narzędzi to tego użyć. Jak postępować w różnych sytuacjach. Co robić, a czego nie.

Oczywiście nie da się zaplanować całego wychowania.

Nie jesteśmy w stanie przewidzieć wszystkich sytuacji jakie nas spotkają w życiu i wychowaniu dzieci. Poza tym, każde dziecko jest inne. Każdy człowiek jest inny. Każda rodzina jest inna.

Jednak wydaje mi się że w wychowaniu nie ma miejsca na spontaniczność.

Wydaje mi się. Bo odpowiedź na to pytanie wciąż błądzi w mojej głowie.

Komentarze