Rodzicielstwo bliskości, czyli moja codzienna walka



Rodzicielstwo bliskości to ciężki kawałek chleba. To przede wszystkim praca nad sobą. Bardzo trudna, bo trzeba się przyznać przed samym sobą, że coś jest ze mną nie tak i w dodatku trzeba to zmienić. Wtedy dopiero można próbować być blisko dziecka.

Jeżeli pominiemy ten krok dziecko będzie dla nas tylko małą istotą nie-człowiekiem, które jest słabsze i z którym możemy robić co chcemy i jak chcemy, nie uwzględniając jego potrzeb, podporządkowując je pod swoje widzi-mi-się.

Dlaczego traktowanie dziecka jako osobę równą nam jest takie trudne?


Bo tak nas wychowali: "Dzieci i ryby głosu nie mają" i "Co wolno wojewodzie to nie tobie smrodzie". Dzieci zawsze były zdegradowane do gorszego gatunku a ich rolą było bycie posłusznym i grzecznym dzieckiem podporządkowującym się dorosłym.

Czy to znaczy, że dziecko ma nam wejść na głowę?


Nie.
Chodzi tylko (a w zasadzie to aż), aby uznać, że dziecko to też człowiek, tylko że mały. Człowiek, który czuje, potrzebuje, pragnie, myśli, złości się i cieszy. Jednak wszystko to odczuwa intensywniej przez co często okazuje to w sposób dla nas wydający się przesadnym (wymusza, marudzi, głupio się cieszy, po co płacze przecież to tylko głupi patyk). Dla niego też nie jest to sytuacja prosta, bo by chciało ale nie wie jak to powiedzieć, bo coś czuje ale nie wie co, nie potrafi tego nazwać ani opisać w dodatku mama się z niego śmieje, że mazgaj, że chłopaki nie płaczą i że nic się nie stało.

Dzieci mają swój mały światek, dla nich małe rzeczy są ważne i trudne i myślę, że to jest podstawa do zrozumienia dziecka. Nieignorowanie jego potrzeb, które w końcu dla niego są ogromne. Uznanie ich za ważne.
Szacunek do jego myśli, uczuć, czynów, które dla nas może są śmieszne.
Zrozumienie, że skoro mówi (pokazuje), że to jest ważne to znaczy, że jest. Jeżeli płacze to znaczy, że boli. Jeżeli krzyczy, że nie chce to znaczy, że nie chce, a nie, że wydziwia. 

Rodzicielstwo bliskości to wyjście poza "ja wiem lepiej"


Ja wiem lepiej czy Cię boli.
Ja wiem lepiej czy już się najadłaś.
Ja wiem lepiej czy jest Ci zimno.
Ja wiem lepiej czy chcesz spać.
Ja wiem lepiej czy lubisz buraczki.
Ja wiem lepiej czy jest Ci przykro, bo nie możesz spać u babci.
Ja wiem lepiej czy chcesz malować kredkami czy bawić się kolejką.
Ja wiem lepiej czy chcesz chodzić na gimnastykę czy lekcję gry na flecie.


Czy jestem bliską matką ?


Baaardzo się staram, ale nie zawsze wychodzi.
Każdy ma gorszy dzień i przychodzi moment, że w nosie masz to całe wsłuchiwanie się w potrzeby dziecka, bo twoje są kuźwa nie zaspokojone, bo wstawiasz trzecie pranie a zmywarka już Cię woła, bo gotujesz obiad a małe uczepiło się nogi i ni jak nie możesz zrobić a przecież to też dla niego więc powinno zrozumieć. Bo chcesz mieć tą cholerną chwilę dla siebie ale jej nie masz i nic z tym nie zrobisz w perspektywie najbliższych dni (tygodni).
I zdarza się krzyknąć i przekląć i uciec z nerwem w najodleglejszy kąt domu i myśleć na co mi to było.

Potem przychodzi chwila refleksji, wyrzuty sumienia, przepraszam, obiecuję poprawę. I próbujemy od nowa, jeśli trzeba to nawet kilka razy dziennie.





Komentarze