Moja skromna refleksja na temat komentarzy pod zdjęciem marszałka Tyszki i jego nowo narodzonego synka



Kilka dni temu marszałek sejmu Pan Stanisław Tyszka podzielił się na Facebook'u wspaniałą wiadomością. A mianowicie, oznajmił on, że oto na świat przyszedł jego potomek. Wśród komentarzy oprócz gratulacji pojawiły się również (zbędne) uwagi.

Każdy rodzic (i nie tylko) wie, że chwile gdy dziecię postanawia opuścić bezpieczne łono i zawitać po drugiej stronie są niezwykle emocjonujące. Przez jakiś czas jesteśmy w stanie myśleć tylko o tym, często dzieląc się tą wspaniałą nowiną z innymi, niekoniecznie spokrewnionymi osobami np. w mediach społecznościowych. 
Tak również uczynił Pan Tyszka, dodając komentarz, iż urodził mu się SYN, używając dokładnie takich słów. Co oczywiste, natychmiast pojawiło się mnóstwo komentarzy. Gratulacjom nie było końca ale znalazło się też grupka czepialskich. Bo przecież samo nic SIĘ nie robi, syn SIĘ  sam nie urodził, tylko ŻONA urodziła, proszę nie zapominać o żonie, bo to ona rodziła. Widziałam nawet komentarz, że zabrzmiało to szowinistycznie !

Rozumiem tok myślenia ludzi piszących te komentarze, również rodziłam, wiem że samo nie wyjdzie. Ale na litość boską ! Tatuś w emocjach, przeszczęśliwy trzyma swoje zdrowe, nowo narodzone dziecię, chce podzielić się tym z obywatelami, prawdopodobnie do końca nie skupiony na tym jak pisze tylko na samej chęci przekazania informacji a tu taki odzew.
Ja wiem, że osoba publiczna, marszałek. Ale w końcu człowiek. Szczerze wierzę, że rozumie i docenia trud żony związany z ciążą, porodem i wszystkim co potem, gdy on musi wrócić do Sejmu. Zapewne wie, że dziecko samo się nie rodzi (czy ktoś w ogóle tak myśli? jeśli tak to lepiej żeby swoich nie miał, ale nie o tym).



Także ten.. Trochę luzu. A Panu Marszałkowi jeszcze raz gratulacje !

Komentarze