Posiadanie dziecka to wyjście poza strefę komfortu


Od pierwszych tygodni ciąży musisz przygotować się na to, że nic nie będzie już takie jak dawniej.
Najpierw musisz się oswoić z myślą, że rośnie w Tobie jakieś ciało obce. Mały człowieczek, który będzie z Tobą przez całą dobę przez kolejne osiem miesięcy (a później w różnym natężeniu przez kolejne osiemnaście lat + vat).


Poród.
Ta czynność z komfortem nie ma nic wspólnego. Poczynając od pozycji, poprzez fizjologię i ból, a na obcych osobach, które w tym uczestniczą i widzą Cię w tym wszystkim kończąc.

Mały ssak przy Twoim cycu.
Nie wiesz dokładnie ile i jak długo je ale na pewno coś w granicach "bez przerwy". Bez przerwy, z bolącymi sutkami i cyckami na wierzchu na zawołanie i podczas wędrówek po domu (kto by pamiętał, żeby je schować).

Prysznic i toaleta.
Albo robisz to z dzieckiem albo wcale. Z czasem dochodzisz do wprawy i wszystko trwa w granicach pięciu minut.

Posiłki.
Kto by miał czas jeść? 

Sen.
Będąc w pierwszej ciąży, gdy pęcherz wymagał coraz więcej nocnych pobudek myślałam "Nie, ja nie dam rady. Nie chce mi się wstać do toalety, jak ja będę w nocy wstawać kilka (naście) razy przebierać i karmić dziecko ?" Cóż. Szybko się przekonałam. W pewnym momencie stwierdzasz, że pięć pobudek to nie tak dużo. Zresztą, kto by to liczył? Kiedyś się wyśpię, może po śmierci (można umrzeć na dwa dni ? tak tylko żeby odespać).

Psychika.
Granica Twojej cierpliwości przekraczana będzie miliony razy. Nie jestem człowiekiem cierpliwym. Czasem zastanawiam się skąd jeszcze mam moc, na tłumaczenie, skąd ta wyrozumiałość do małych-dużych dziecięcych problemów. Jakim cudem nie spakowałam jeszcze torby.

Zmęczenie fizyczne.
Zdarzają się momenty, które spędzają rodzicom sen z powiek, odbierają apetyt pozostawiając resztki woli walki. Przyczyną są najczęściej choroby dziecka, zwłaszcza te długotrwałe lub kończące się szpitalem. Patrzysz na rodziców chorych dzieci lub samotne matki i myślisz: "Jak oni do cholery dają radę? Ja bym tak nie umiała." A jednak nosisz dziecko całą noc (czasem kilka), gdy ma gorączkę. Spędzasz z nim długie dnie w szpitalu. Zapominasz o sobie.

Związek.
Dziecko wywraca go do góry nogami. Zapierasz się rękoma i nogami, że u Was tak nie będzie, dziecko nic nie zmieni. Zmieni. I na to się przygotuj. Przychodzi zmęczenie, walka o podział obowiązków. Ty jesteś zmęczona po tygodniu w domu z dzieckiem, chcesz się wyrwać na parę godzin. On jest zmęczony po tygodniu pracy, chce wyjść na mecz z kolegami. Do tego dochodzą nieustępliwe obowiązki domowe, zakupy, urywający się zlew, bo zmywarka od dawna pełna. Pragniecie czasu razem, we dwoje ale warczycie na siebie z byle powodu lub zwyczajnie padacie na twarz.

Cały czas, w różnych sferach Twoje granice są naciągane. W zasadzie jesteś zmuszona by je przesuwać, by przetrwać. Nagle nie chodzi tylko o Ciebie, chodzi również o dziecko.  W raz z narodzinami dziecka (może już nawet w czasie ciąży) w kobiecie rodzi się lwica gotowa ochraniać swoje małe mimo, że nigdy nie będziemy do tego w pełni gotowe.

O czymś zapomniałam ?

Komentarze