Pierwsze dziecko kontra drugie, czyli przemiana matki


Zawsze obiecywałam sobie, że nie będę porównywała swoich dzieci, bo wiem to jakie jest krzywdzące dla każdego z nich. Powiem więcej, przynoszą więcej szkody niż pożytku. Ale ja dzisiaj nie o tym. Nie będę porównywać moich dzieci a jedynie moje podejście do każdego z nich.


Porównywań nie da się jednak całkowicie uniknąć, gdyż dzieci różnią się między sobą, co można zauważyć już w pierwszych dniach czy tygodniach ich życia, a same porównania automatycznie pojawiają się w naszej głowie. Nie stanowią one jednak zagrożenia dopóki w niej pozostają i dopóki nie stają się miarą, którą przykładamy do naszych dzieci oceniając każde z nich.
Ja natomiast zaobserwowałam różnicę nie tylko między moimi dziećmi ale i w sobie, jako matce. Kiedyś przeczytałam zdanie, które utkwiło w mojej pamięci i często o tym myślę. A brzmiało ono mniej więcej tak:

Każde kolejne dziecko rodzi się już w innej rodzinie.

Coś w tym jest. Gdy rodzi się kolejne dziecko jesteśmy już zupełnie innymi ludźmi. Jesteśmy już zupełnie innymi rodzicami.



Otóż już dawno zaobserwowałam różnicę między matkami jednego dziecka a matkami, które mają dwoje lub więcej, a także zmiany jakie zachodzą w matkach po urodzeniu drugiego dziecka.

Pierwszemu dziecku poświęcamy więcej uwagi już od chwili poczęcia. Śledzimy jego rozwój tydzień po tygodniu. Dbamy o swoją dietę w ciąży i jesteśmy bardziej przejęte swoim stanem. Nasze podejście jest inne już od momentu dwóch kresek na teście ciążowym. Największą przemianę zauważyłam jednak dopiero po urodzeniu Drugorodnej.
Przy drugim dziecku siłą rzeczy mamy na to wszystko mniej czasu a i nasz entuzjazm nie jest aż tak duży. Wszak musimy dzielić nasza uwagę na dwoje (nie wspominając o partnerze). Nie mówię, że drugie dziecko nie cieszy tak jak pierwsze. Po prostu cieszy inaczej. Kochamy je również inaczej. W zasadzie już wszystko jest inaczej.

Spokojnie, to tylko płacz


Przy Pierworodnej pójście do łazienki wiązało się że stresem "Żebym tylko zdążyła się umyć zanim zacznie płakać". Nie inaczej było z posiłkami. Przygotowywałam posiłek w pośpiechu korzystając z chwili, gdy mam dwie wolne ręce, drżąc, że zaraz zacznie płakać i z obiadu nici. Jadłam również w pośpiechu wszak Młoda mogła zgłodnieć niespodziewanie dając o tym znać wszem i wobec swoim donośnym płaczem. A wierzcie mi, przez pierwszych kilka miesięcy nie wytrzymywała beze mnie kilku minut. Nawet, gdy wydawało się, że jej sen jest głęboki lub gdy w pobliżu był tata.
Pamiętam, gdy Pierworodna była jeszcze noworodkiem. Strasznie stresował mnie jej płacz. Biegłam do niej na każde zająkniecie. Miałam poczucie, że jestem odpowiedzialna za jej płacz jak gdybym była jego powodem. Budził we mnie poczucie winy i potrzebę natychmiastowego jej uspokojenia.

Płacz niemowlaka nie wywołuje już we mnie stresu i poczucia, że nawaliłam, i że to moja wina, i że jak w ogóle mogłam od niej odejść na 30 sekund. Małe dzieci często płaczą, jest to ich jedyna forma komunikacji. Ważne, by reagować jak najszybciej, co nie znaczy, aby nagle rzucać wszystko i biec na złamanie karku. Jak to dosłownie robiłam przy pierworodnej.
Teraz mam zdecydowanie inne podejście do płaczu. Oczywiście reaguję na te wezwania ale już się nie zrywam przy pierwszym stęknięciu. Biorę ostatni kęs, kończę wkładanie naczyń do zmywarki lub zabawę ze starszą. Oczywiście trwa to chwilę, nie czekam, aż jej płacz się nasili, czasem nawet nie zdąży zapłakać tylko coś pomrukuje a ja po prostu kończę daną czynność i zajmuję się młodszą.

Nowe umiejętności

Drugie dziecko daje Ci większą możliwość rozwoju nowych umiejętności. Nagle przygotowanie posiłku jedną ręką staje się możliwe. W zasadzie stoisz przed wyborem: albo gotujesz jedną ręką albo nie jesz wcale, i może Ty jakoś byś to przetrwała, ale starsze dziecko skutecznie zmusi Cię do działania. Dowiadujesz się również, że zdecydowaną większość czynności możesz wykonywać karmiąc dziecko. Myślę, że dopiszę to do CV. Multizadaniowość jest teraz w cenie. I chyba nikogo nie zdziwi fakt, że piszę te post z dzieckiem na brzuchu.
Przekonujesz się również, że możesz w ciągu doby zrobić więcej niż gdy miałaś tylko jedno dziecko i zachodzisz w głowę "Jakim cudem mogłam myśleć, że nie mam czasu mając jedno dziecko" (to podobne uczucie do tego, gdy po urodzeniu pierwszego dziecka myślisz "Jak nie mając dzieci mogłam mówić że nie ogarniam?"). Stajesz się lepiej zorganizowana. Bo po prostu nie masz innego wyjścia.

Postawiłam na luz


Po urodzeniu Pierworodnej moje pierwsze samotne wyjście nastąpiło dopiero po kilku miesiącach a i tak siedząc u fryzjera myślałam tylko o tym czy może młoda już za mną nie płacze. Teraz wychodzę często bez dzieci. Do sklepu, do biblioteki czy do fryzjera. I potrafię wtedy zupełnie nie myśleć o dzieciach. Zazdroszczę nieco mamom, które już przy pierwszym dziecku mają ten luz. To oszczędza wielu stresów. Co prawda Pierworodna była bardziej wymagającym dzieckiem. Jedynym sposobem na ukojenie łez był cycuch. Tulenie taty nie przynosiło żadnych efektów, więc siłą rzeczy musiałam przy niej być. Myślę jednak, że mając inne podejście uniknęłabym wielu stresów.

Jestem ciekawa dalszych zmian i różnic :) A jak to jest u Was?

Komentarze

  1. Super artykuł. Pozdrawiam serdecznie.

    OdpowiedzUsuń
  2. Ten komentarz został usunięty przez autora.

    OdpowiedzUsuń
  3. W sumie ja mam tylko jedno dziecko i moim zdaniem na ten moment mi to wystarczy. Jak najbardziej samo jego wychowanie jest bardzo ważne i trzeba wiedzieć co robić. Ja jeszcze czytałam na stronie https://whisbear.com/pl/blog/7-rzeczy-ktore-powinienes-zrobic-gdy-twoje-dziecko-ma-kolke/ o tym jak sobie można poradzić kiedy maluch nagle ma kolkę.

    OdpowiedzUsuń

Prześlij komentarz