Już na nic nie czekam



Gdy nastaje ranek marzysz już o wieczorze. Od poniedziałku czekasz na weekend. Gdy kończy się lato a złota jesień ustępuje szarym krótkim dniom marzysz o grudniu i świętach. Z wybuchem ostatniej petardy czekasz na wiosnę, majówkę. Zaczynasz odliczać dni do wakacji i urlopu. Znasz to?


Problem w tym, że gdy przychodzą święta, wiosna, urlop Ty wciąż czekasz na wieczór lub weekend i w głowie już widzisz nadchodzący poranek, poniedziałek, koniec urlopu i szarą jesień. Kiedy jest ten moment w Twoim życiu, gdy myślisz, że to na to czekałaś i już nie musisz czekać?
To, że ciągle na coś czekam uświadomiłam sobie jakoś czas temu. W kwietniu czeka nas wycieczka, o której marzymy od jakiegoś czasu. I żeby umilić sobie tą wietrzną zimę z utęsknieniem czekałam na kwiecień i wylot. Doszłam do wniosku, że do wylotu mamy aż trzy miesiące. Trzy miesiące czekania i nic więcej ? Co z tym czasem ? Ma być stracony tylko dlatego, że dni są podobne a za oknem jest szaro ? Tylko dlatego, że spędzam go w domu ?
Przecież to są najpiękniejsze chwile. Oczywiście o ile piękniej jest, gdy wszystko zielenieje dni są coraz dłuższe a my możemy oderwać się od codzienności i rzeczywistości ale życie składa się właśnie z tej codzienności i szarej rzeczywistości, która wcale szara być nie musi. Przecież to właśnie te chwile które spędzasz z dziećmi i mężem na co dzie Was definiują. To w tych momentach budujecie więź i bliskość, to z tych chwil należy czerpać jak najwięcej. Weekend szybko przemija. Urlop jest epizodem w ciągu 365 dni. Nie postawi Ci fundamentów.
Owszem, dalej nie mogę się doczekać wyjazdu, to normalne, że jestem podekscytowana ale nie czekam, bo jeśli jest mi to dane ten dzień i tak nadejdzie a po drodze jest wiele wspaniałych dni, które są równie piękne. Trzeba tylko chcieć to dostrzec.
Nauka wdzięczności nie jest prosta. Próbuje już od kilku miesięcy i wciąż nie doceniam wielu rzeczy. Ale to proces. Wiem, że dostrzegam więcej ni z wcześniej. Wiem, że coraz częściej potrafię dostrzegać to co ważne i nie przejmować się pierdołami. Bo koniec końców wszystko minie, czas i tak upłynie ale może być wypełniony czymś wartościowym. My możemy uczynić go wartościowym zamieniając błahe codziennie obowiązki w dar za który możemy dziękować.
I co z tego, że kuchnia wygląda jak po tornadzie, codziennie i niezmienne. To normalne, gdy dzieci jedzą same ale przecież mogę być wdzięczna, że mają co jeść, że mogę im gotować, że (zazwyczaj) chcą to jeść, że pomagają mi przy gotowaniu (no dobra na razie tylko starsza). Że możemy nic nie robić w deszczowy, wietrzny dzień ale przecież mamy schronienie i możemy być razem. Mogę mnożyć te przykłady. I naprawdę nie muszę na nic czekać. Ja wszystko mam 🙂

Komentarze