Pełnia życia - książka, która zmienia życie


Jakiś czas temu obiecałam Wam, że będę się z Wami dzielić ciekawymi książkami, które czytam i słowa dotrzymuję. Dzisiaj na tapecie Agnieszka Maciąg i jej przecudowna książka Pełnia życia. Jeśli pragniecie zmian w swoim życiu to ta książka otwiera wiele ciekawych drzwi. Warto tam zajrzeć.
Jak już pisałam tutaj od jakiegoś czasu czuję potrzebę, by się rozwijać, zmieniać. Robię to przede wszystkim dla siebie jednak nie da się ukryć, dobra energia promieniuje na całą rodzinę. I to jest piękne.
W książce Pełnia życia Agnieszka Maciąg ukazuje swoją przemianę. Od kobiety, która mimo, że miała wszystko nie miała nic. Mimo sławy, urody, rodziny, pieniędzy nie była szczęśliwa. We wspaniały sposób ukazuje piękną i prostą prawdę: szczęście mieszka w nas. Jeśli nie czujemy się dobrze ze samym sobą, jeśli nie kochamy siebie to nic nam tego szczęścia nie da.


No dobrze ale jak to szczęście odnaleźć w sobie? Co zrobić, by pokochać siebie i własne życie? Jak mam być szczęśliwa jeśli los, Bóg, Wszechświat rzucają mi kłody pod nogi i nic mi nie wychodzi?
A może spojrzeć na to odwrotnie?
Autorka w swojej książce przytacza dialog ze swoją bratową, która również nie widziała powodów do radości. Wręcz przeciwnie. Znajdywała miliony powodów do narzekań. Agnieszka poradziła jej, by codziennie dziękowała za to co ma. 
Ale czy dziękując za to, co mamy Bóg nie pomyśli, że mamy już wszystko? Spytała bratowa.
I tu padły słowa, które zmieniły całkowicie moje nastawienie do życia. Słowa, dzięki którym zrozumiałam czym jest wdzięczność.

Wdzięczność

"Dobrze - odpowiedziałam. - Wyobraź sobie taką sytuację: dajesz komuś wspaniałe prezenty, ale ta osoba nigdy za nic nie dziękuje. Nieustannie ma pretensje i ciągle narzeka. Nic jej się nie podoba, kręci nosem, wybrzydza. Czy nadal będziesz dawała tej osobie prezenty? (...) Jeśli nie dziękujesz za to co masz, nie dostaniesz więcej".

Czyż to nie jest proste? Oczywiście, że jest !

Może pomyślisz: Ale ja naprawdę nie mam za co dziękować.
Naprawdę? Zastanów się. Masz dach nad głową, ciepłe łóżko, możesz wziąć prysznic, masz co jeść, masz pracę, studia, może uczestniczysz w jakimś ciekawym kursie. Ale co po szukać tak daleko. Możesz widzieć, a więc widzisz piękne jesienne drzewa, wschody i zachody słońca, deszcz, uśmiech swojego dziecka. Masz sprawne ręce i nogi. A może masz dziecko. I nawet jeśli myślisz, że jesteś uziemiona przez dziecko i czujesz, że Twoje życie nie jest takie jak dawniej to jednak je masz. Podziękuj za to. Podziękuj za to, że możesz je dotknąć, pocałować, przytulić i poczytać ulubioną bajkę.
To takie drobnostki, pomyślisz, ale właśnie o to chodzi. O te małe rzeczy, które sprawiają, że nasze życie jest cudowne.
Przyznam, że sama miałam problem z tym całym dziękowaniem. Na początku było to jakieś takie wymuszone, byle jakie. Dziękowałam za to, że mam nogi, wzrok, słuch, że mam gdzie mieszkać i co jeść. Z czasem zaczęłam dostrzegać coraz więcej rzeczy, za które mogę podziękować: spacer z dziećmi, to, że mogę karmić piersią i moje dzieci są zdrowe a nawet za to, że poszły spać o przyzwoitej porze i mam jeszcze czas i siły, by przeznaczyć go dla siebie lub Połówka. Oczywiście cała moja wdzięczność nie płynie tylko w kierunku dzieci. Dziękuję za pogodę, za piękne chwile, których doświadczam, za osoby, które spotykam czy też książki, które trafiają w moje ręce.
Możesz być wdzięczna w każdej chwili i praktykować to o każdej porze dnia. Zawsze, gdy dopada mnie zły humor lub na coś się wkurzam próbuję odwrócić sytuację i szybko w myślach szukam czegoś za co w danej chwili mogę być wdzięczna. Gdy wkurzam się na dziewczyny to myślę: dziękuję za dwie cudowne córki. Najczęściej działa. Czasem potrzeba czegoś więcej 😂
Z początku same myśli mogą nie wystarczyć. Wyjmij więc zeszyt, notes lub kartkę, na której codziennie rano i wieczorem (działa też w gorszych chwilach) zapisuj 10 rzeczy, za które jesteś wdzięczna. Na początku może się to wydać trudne, jak to, aż dziesięć? Z czasem będzie to coraz prostsze. Obiecuję. Wystarczy zacząć.



Poszłam nawet krok dalej. Wieczorami, gdy usypiam Pierworodną wprowadzam nasz mały rytuał po czytaniu bajeczek. Dziękujemy. Pytam za co chciałaby dzisiaj podziękować. Co ciekawe, zawsze zaczyna od osób. Podczas, gdy ja zazwyczaj zaczynam od rzeczy, otoczenia, doświadczeń, Ona, dwulatka, zaczyna od osób. Najcudowniejsze jest to, że sama już się dopomina o dziękowanie. 😊


Zamówienie do Wszechświata

Przyznam, że ten pomysł wydał mi się co najmniej dziwny. Bo jak to? Mam pisać zamówienie do Wszechświata na dobre życie? To brzmi kosmicznie. Ale działa to na zasadzie samospełniającej się przepowiedni. Jeśli intensywnie o czymś myślisz (przyznaj, że najczęściej myślisz, że coś na pewno Ci się nie uda) to w końcu ściągasz to na siebie. Pewnie znasz powiedzenie: uważaj o czym marzysz, bo to dostaniesz. I na tym to mniej więcej polega ale już wyjaśniam.
Jak złożyć zamówienie? Wystarczy napisać list. Cały wic polega na tym, że piszemy o swoich pragnieniach tak jakbyśmy już ich doświadczali.
Warto założyć na to osobny dziennik i w nim notować swoje pragnienia, które możemy podzielić na różne kategorie np. Moja praca i hobby, Moje zdrowie i samopoczucie, Moja rodzina, Moja praca, Mój związek.


Przykładowe zamówienie

MOJA RODZINA, MÓJ DOM
Moje pragnienie:
Nasz dom wypełnia miłość i szacunek. Rozmawiamy ze sobą dzieląc radości i troski, wzajemnie się wspierając. Zwracamy się do siebie językiem pełnym miłości. Nasz dom jest przystanią, w której czujemy się bezpiecznie.
Spędzamy razem wiele czasu, który wypełnia śmiech i pogoda. Doceniamy wszystkie razem spędzone chwile.



Oczywiście każdy dostosowuje to do siebie. Zamówienie może być dłuższe opierać się na innym pragnieniach. To Twoje zamówienie. Pisz je raz w tygodniu a przynajmniej raz w miesiącu.
Jest to nieco dziwne ale warto spróbować. Spisanie naszych pragnień pozwala nam je sobie uświadomić i lepiej im się przyjrzeć. Daje nam również coś więcej. Ja podczas pisania czuję, że mogę to osiągnąć, i że to naprawdę się wydarzy.
Pisanie listów motywuje mnie również do samodyscypliny, gdy zbaczam z drogi. Myślę wówczas: przecież nie tego pragniesz. Łatwiej o tym pamiętać, gdy myśli przelejemy na papier.


Te drobne nawyki nie tylko sprawiają, że zaczynamy dostrzegać piękno w sobie i w naszym życiu ale też zaczynamy je przyciągać do siebie. To nie do końca jest tak, że przeciwieństwa się przyciągają. W tym wypadku dobro przyciąga dobro. Zaczynamy widzieć je w sobie i chcemy się nim otaczać. Tym samym odrzucamy (świadomie i podświadomie) rzeczy i osoby, które działają toksycznie.

Dziękuję, że mnie czytasz.

Komentarze