Gdy miałam jedno dziecko nie ogarniałam życia


Oczywiście, myślałam że jak już mam swoje dziecko to mam monopol na wychowanie każdego dziecka. Bo ja przecież już wiem bo swoje mam. Ale doskonale wiemy, że to gówno prawda. Wystarczy drugi egzemplarz zrodzony z ciebie i wiesz że nic nie wiesz.
Ale życia nie ogarniałam w innym zakresie.
Dojeżdżała mnie codzienność. Czy zdążę wziąć prysznic? Jak zrobić sobie śniadanie z dzieckiem na ręku? Jak zjeść śniadanie z dzieckiem na cycu? Jak przygotować wartościowy posiłek dla dziecka? Jak to ogarnąć, żeby taki posiłek był codziennie. Coś nowego, coś co nie wyląduje na ziemi i żebym ja też to chętnie zjadła? Kiedy ogarnąć kuchnię po śniadaniu? Jak wpakować pół pokoju do wózka idąc na spacer bo może się będzie dwójka, może się uleje, może dodatkowy kocyk i folia na deszcz (jest upał ale nigdy nic nie wiadomo).
No to może jakieś super zabawy ale w co się bawić z trzymiesięcznym dzieckiem? Co śpiewać? Co czytać? Ale w sumie to trzeba zrobić obiad i posprzątać łazienkę? Od czego zacząć? To może jednak z tym dzieckiem coś ale przydałoby się paznokcie obciąć. Sobie, dziecku. Kiedy, kiedy? Jak ja mam to ogarnąć. Znowu pranie.

I nie wiem czy to kwestia drugiego dziecka czy wprawy.
Śmieszy mnie trochę ta ja sprzed trzech lat ale wiem też, że to normalne. Przecież nigdy nie byłam wcześniej matką. I po prostu dochodzę do wniosku, że to jest kwestia wprawy. Priorytetów. I tego jak bardzo mi dzisiaj się chce lub nie.
Gdy po niespełna dwóch latach bycia matką pojawiło się drugie dziecko miałam już za sobą prawie dwa lata doświadczenia. Wiedziałam już, że obiady gotuje się na dwa dni. Śniadania najlepiej też. Mam kilka przepisów pewniaków a jak szukam nowych to tylko takich, których wykonanie zajmie mi 30 minut ewentualnie godzinę ale to sporadycznie. Że gdy gotuję obiad to dzieci obierają całą cebulę jaką mamy w szafce i obierki są wszędzie ale ja mam zrobiony obiad więc whatever. Że mogę włączyć bajkę i to nie jest koniec świata.
Dziecko może poczekać
Bałam się kiedyś to przyznać ale naprawdę może. Wiele problemów może rozwiązać samo a ja muszę zrobić siku spokojnie albo po prostu wypić kawę. Nic mu nie będzie. Bo chociaż kocham moje dzieci to moje Nie z lenistwa pojawia się regularnie.
A jak nie może poczekać to może gotować ze mną, może się przytulić, gdy ja piję ciepłą (koniecznie) kawę.
Więcej luzu, żegnajcie wyrzuty sumienia
Je piasek, no trudno. Nie ona pierwsza. Frytki zamiast obiadu. No co zrobisz. Nie ogarnęłam. Sprzątanie domu kosztem spaceru. Może być i tak. Nie czytaliśmy dzisiaj bajek. Są gorsze dramaty.
Mam większą tolerancję na bałagan, na nasz poziom nie ogarnięcia, na stopień kreatywności zabaw dziecięcych.
Myślę o tym jak wiele rzeczy mnie przerastało a dziś mam to w jednym paluszku. Czasem po prostu nie masz wyjścia i musisz ogarnąć jak w sytuacji, gdy dwoje dzieci zachoruje na raz (co w zasadzie jest chyba lepsze niż, gdy jedno skończy a drugie zacznie).
W różnych sytuacjach myślę sobie o innych matkach. Tych współczesnych, które mają większe zmartwienia niż ja bo np. nie mają wsparcia lub mają ciężko chore dziecko. O naszych matkach i o tych matkach sprzed setek lat, które nie miały takich zmartwień jak my a wszyscy żyjemy, są wśród nas geniusze w różnych dziedzinach więc i z moich dzieci coś wyrośnie i wcale nie muszę nad nimi skakać. Ale jak chcę to mogę.
Co nie znaczy, że teraz ogarniam wszystko
Oczywiście, że nie. Wciąż szukam strategii, która się sprawdzi, jakiejś dobrej organizacji naszego życia. Chodzi mi bardziej o to, że coraz bardziej umiem być matką. Wiele sytuacji mnie jeszcze zaskoczy na pewno ale coś tam już wiem. Fundamenty mam wylane i myślę, że parter też już stoi. Na początku z dwójką dzieci było bardzo trudno (niedługo napiszę coś więcej na ten temat) ale z czasem naprawdę jest łatwiej. Nie wierzę matkom, które mówią "Jeszcze zobaczysz". Zobaczę wiele. Ale im starsze moje dzieci tym ja bardziej dojrzewam jako matka a to znaczy, że dam radę.

To mówię ja
Paulina

Komentarze