Recenzja książek z biblioteki #1



Pierwsza recenzja książeczek z biblioteki miejskiej. Jestem pod wrażeniem zbiorów jakie są w niej nagromadzone. Chcecie zobaczyć co poszło na pierwszy ognień? Zapraszam !

Pierwszy raz w bibliotece

Już bardzo dawno marzyłam, by zabrać młodą do biblioteki i zawsze było jakieś "ale" aż w końcu zamknęli bibliotekę na 4 miesiące, by ostatecznie otworzyć ją w z początkiem nowego roku. Miałam pewne obawy czy nie będzie obsuwy, jak to często bywa przy takich projektach, na szczęście biblioteka ruszyła o czasie a my ruszyłyśmy po Majkową kartę biblioteczną i wyczekane książki.
Biblioteka prezentuje się świetnie zarówno na zewnątrz jak i w środku. No i jest też winda. Świetna sprawa zwłaszcza, że wypożyczalnia znajduje się na piętrze a na dole nie ma za bardzo miejsca na wózek. Sama jazda winda była już nie małą atrakcja zwłaszcza, że jedna ze ścian jest ze szkła i było widać jak zmierzamy ku górze.

Później było trochę czekania. Z racji porannej pory nie było co prawda dzieci w kolejce po książki jednak założenie karty nieco się przeciągnęło, bo nowe komputery nie do końca się rozbujały i nie wszystko jeszcze działa jak należy. MMM niecierpliwiła się trochę patrząc w stronę książek wołając "Baji, baji!"

W końcu karta wylądowała w naszych rękach i popędziłyśmy w stronę regałów.

Powiem szczerze, że trochę się obawiałam, że Majka zacznie ściągać wszystkie książki i czytać każdą po kolei. Myliłam się. MMM była raczej oczarowana, dotykała wszystkich okładek, przechadzając się w tą i z powrotem. Później nieco się rozkręciła i sięgała po niektóre książki. Nie miałam przygotowanej żadnej listy więc po prostu wzięłyśmy co wpadło nam w rękę.

Czy to nie za szybko?


Pewnie znajdą się osoby, które na wieść, że niespełna 15 miesięczne dziecko ma własną kartę biblioteczną popukają się w głowę (założę się, że same jej nie posiadają). Ja myślę, że nie można powiedzieć w tym wypadku "za szybko" dzieciom czytamy już od pierwszych dni (o czym pisałam tutaj), więc jest to znakomita opcja zwłaszcza dla tych, którzy nie mogą sobie pozwolić na zakup zbyt wielu książek. Zresztą co ja gadam to jest świetna opcja dla wszystkich. Dziecko oswaja się z biblioteką, uczy się, że jest to ogromna kopalnia wiedzy, że warto tam chodzić, że wiele osób czyta książki. Poza tym to świetna okazja, by spędzić czas razem zwłaszcza w deszczowe, zimowe południa.

1. Mała biała rybka ma wielu przyjaciół - Guido van Genechten



Nasz absolutny hit ! 
W domu mamy Małą białą rybkę, z którą MMM zawsze płacze szukając mamy. Mając pierwszy raz w rączkach tę część również zaczęła płakać. Musieliśmy jej więc tłumaczyć, że tu rybka już nie płacze a świetnie się bawi. Po jakimś czasie MMM bawiła się razem z nią. Najchętniej puszczała bańki z ośmiornicą i tańczyła "ta ta ta" (cza cza cza) z krewetką. Szkoda, że musieliśmy się rozstać z tą książką. Na pewno jeszcze do niej wrócimy. Na pewno też wypożyczymy Mała biała rybka ma urodziny.





2. Czy chcesz być moim przyjacielem ? - Eric Carle


Książeczka opowiada o myszce poszukującej przyjaciela wśród różnych zwierząt, ale żadne z nich nie chciało nim zostać.
Ta książka przeszła bez większego echa. Chyba jest trochę za długa. Chociaż dzięki niej w słowniku Majki zagościło słowo paw . Myślę, że wrócimy do niej za jakiś czas.








3. Pajączek - Eric Carle


Tutaj trochę większy sukces. Pająk buduje pajęczynę, którą można dotknąć. Przy okazji uczymy się dźwięków wydawanych przez zwierzęta, które go odwiedzają. Chyba mi książeczka spodobała się bardziej niż młodej. Plus mamy kolejne słowo: "paąk" (pająk).

PS. Stanę trochę w obronie Eric'a Carle. Bardzo głodna gąsienica była swego czasu dużym hitem u Majki, więc do tych części na pewno z czasem wrócimy. 




4. Ela i Olek bawią się - Catarina Kruusval



Mała, krótka książeczka, prosta grafika przedstawiająca Elę i Olka podczas każdej pory roku. W skali 1-10 budziła zainteresowanie na 5. Chyba za mało się w niej dzieje, ale  poznaliśmy nowy przedmiot - wiaderko oraz udało nam się utrwalić słowa "alik" (szalik), "icki" (rękawiczki). Także polecam, ale może trochę młodszym dzieciom, po roku (chociaż  wiele pewnie zależy od samego dziecka. Próbujcie!) 







5. Wymyśl coś ! - Anna Clara Tidholm




A tu kolejny sukces. Nie dość, że słownictwo wzbogacone o "lako lalo" (Lalko Lalo), "bęc", "bysiu" (Misiu Brysiu). To jeszcze mnóstwo emocji podczas czytania. Ta bajeczka wędrowała z nami wszędzie. Wszyscy bohaterowie pokochani. Więc na pewno wrócimy do Wymyślaczy i sięgniemy po kolejne książki tej serii: A dlaczego?, Jest tam kto?, Gdzie idziemy?
PS. Co ciekawe tę książeczkę miałyśmy u siebie w styczniu, a Maja wciąż pamięta Lalkę Lalę ;) Kolejny powód, by po nią wkrótce wrócić.





Pierwszy zamysł był taki, że do biblioteki będziemy chodzić co 2 tygodnie. I zauważyłam, że mniej więcej tyle czasu wypożyczone książki cieszyły się nieco większym powodzeniem niż inne. Jako, że nie udało się nam w tym czasie dotrzeć do biblioteki gościły u nas miesiąc. Po tym czasie największym zainteresowaniem cieszyli się Wymyślacze i Biała Rybka. Mimo wszystko doszłam do wniosku, że bibliotekę będziemy odwiedzać co miesiąc.

Podczas drugiej wizyty wypożyczyłyśmy 3 książki wybrane przez młodą:
1. Pan elegant lis - Adam Święcki
2. Auto robi brum - Lotta Olsson, Charlotte Ramel
3. Sowa Hela i małe rozrabiaki - Dominique Chauveau

Oraz 2 wybrane przeze mnie:
1. Pucio - Marta Galewska-Kustra
2. Gra cieni - Herve Tullet

W jakim wieku zapisaliście Wasze dzieci do biblioteki? Jestem ciekawa Waszych historii ;) .



Recenzję Małej białej rybki Bardzo głodnej gąsienicy  znajdziecie tutaj.

Komentarze